Obudziłam się z dziwnym uczuciem w
żołądku. Kiedy otworzyłam oczy, Liam leżał obok mnie. Jego oczy były zamknięte,
a on wyglądał młodziej niż zwykle. Był taki niewinny. Uśmiechnęłam się do
siebie i pocałowałem go w policzek. Jego oczy szybko się otworzyły, a uśmiech
zagościł na jego twarzy, kiedy jego oczy spotkały moje.
- Dzień dobry, piękna - jęknął cicho.
- Dzień dobry – szepnęłam. Liam uśmiechnął się.
- Dobrze spałaś? – spytał, skinęłam głową.
- Tak, będę z powrotem za kilka sekund – powiedziałam, wstając. Pocałowałam go w nos przed pójściem do łazienki złączonej z jego pokojem. Dziwne uczucie w żołądku powróciło. Przytrzymałam się zlewu i jęknęłam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Dobrze się czujesz, aniele?
- Trochę mi niedobrze – krzyknęłam i zmarszczyłam nos, kiedy poczułam zapach piwa. Do moich myśli powrócił obleśny pocałunek z ostatniej nocy i jak smakowały jego usta. Ble! Opłukałam twarz wodą i wyszłam. Liam’a nie było już w pokoju.
- Liam? – Krzyknęłam.
- Tutaj! – usłyszałam jego głos dobiegający z kuchni. Liam stał przy kuchence coś pichcąc.
- Wszystko w porządku? - spytał.
- Myślę, że najgorsze minęło – odpowiedziałam i poszłam usiąść. Przez przypadek uderzyłam obolałą nogą w krzesło.
- Ał! – jęknęłam kiedy ból przeszył moje ciało. Spojrzałam w dół i zorientowałam się, że moja noga jest cała czerwona i opuchnięta.
- L-Liam - wymamrotałam.
- Co to jest?
- Um, uderzyłam nogą w nocy w szopie – spiął się, kiedy to powiedziałam - I myślę, że coś jest nie tak – wybełkotałam ostatnią część. Liam przykucnął przede mną z apteczką, aby opatrzyć moją nogę.
- Musimy jechać do lekarza, już! Teraz!
- Nie wyjdę tak ubrana – jęknęłam. Liam oglądnął mnie od dołu do góry i się cicho zaśmiał.
- Nie wiem, ja bardzo lubię cię w tym stroju – uśmiechnął się. Pokręciłam przecząco głową i wstałam. Liam się zaśmiał.
- Cóż, przykro mi, Lizzie, ale nie sądzę, że będziesz w stanie wciągnąć swoje dżinsy na to – powiedział przenosząc swój wzrok na moją ranę.
- Ludzie pomyślą, że my… - mój głos ucichł.
- Niech sobie myślą, co myślą, musimy ci pomóc - powiedział, po czym wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił i wręczył mi swoje dżinsy i koszulkę.
- Mogą być trochę za duże, ale wejdą łatwo.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się biorąc dżinsy i szukając drogi do łazienki, żeby się przebrać.
- Dzień dobry, piękna - jęknął cicho.
- Dzień dobry – szepnęłam. Liam uśmiechnął się.
- Dobrze spałaś? – spytał, skinęłam głową.
- Tak, będę z powrotem za kilka sekund – powiedziałam, wstając. Pocałowałam go w nos przed pójściem do łazienki złączonej z jego pokojem. Dziwne uczucie w żołądku powróciło. Przytrzymałam się zlewu i jęknęłam. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Dobrze się czujesz, aniele?
- Trochę mi niedobrze – krzyknęłam i zmarszczyłam nos, kiedy poczułam zapach piwa. Do moich myśli powrócił obleśny pocałunek z ostatniej nocy i jak smakowały jego usta. Ble! Opłukałam twarz wodą i wyszłam. Liam’a nie było już w pokoju.
- Liam? – Krzyknęłam.
- Tutaj! – usłyszałam jego głos dobiegający z kuchni. Liam stał przy kuchence coś pichcąc.
- Wszystko w porządku? - spytał.
- Myślę, że najgorsze minęło – odpowiedziałam i poszłam usiąść. Przez przypadek uderzyłam obolałą nogą w krzesło.
- Ał! – jęknęłam kiedy ból przeszył moje ciało. Spojrzałam w dół i zorientowałam się, że moja noga jest cała czerwona i opuchnięta.
- L-Liam - wymamrotałam.
- Co to jest?
- Um, uderzyłam nogą w nocy w szopie – spiął się, kiedy to powiedziałam - I myślę, że coś jest nie tak – wybełkotałam ostatnią część. Liam przykucnął przede mną z apteczką, aby opatrzyć moją nogę.
- Musimy jechać do lekarza, już! Teraz!
- Nie wyjdę tak ubrana – jęknęłam. Liam oglądnął mnie od dołu do góry i się cicho zaśmiał.
- Nie wiem, ja bardzo lubię cię w tym stroju – uśmiechnął się. Pokręciłam przecząco głową i wstałam. Liam się zaśmiał.
- Cóż, przykro mi, Lizzie, ale nie sądzę, że będziesz w stanie wciągnąć swoje dżinsy na to – powiedział przenosząc swój wzrok na moją ranę.
- Ludzie pomyślą, że my… - mój głos ucichł.
- Niech sobie myślą, co myślą, musimy ci pomóc - powiedział, po czym wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił i wręczył mi swoje dżinsy i koszulkę.
- Mogą być trochę za duże, ale wejdą łatwo.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się biorąc dżinsy i szukając drogi do łazienki, żeby się przebrać.
***
- Pani Jones? - Spojrzałam w górę, kiedy
moje nazwisko zostało wypowiedziane przez pielęgniarkę. Wstałam powoli i poszłam
za nią do gabinetu. Za sobą jednak usłyszałam Liam’a .
- Nie możesz tu wchodzić - pielęgniarka warknęła do niego.
- Jest w porządku – posłałam jej ciepły uśmiech.
- Przykro mi, ale tylko rodzina pacjenta może tutaj wejść - usłyszałam jak Liam warknął na jej sprzeciw. Zwróciłam się do niego.
- W porządku, będę za kilka minut – delikatnie pogładziłam jego policzek.
- Dobrze, aniele - szepnął do mnie, całując mój policzek. Pielęgniarka po wywróceniu oczami zaprowadziła mnie do gabinetu.
- Lekarz powinien być tutaj, w ciągu kilku minut, usiądź na łóżku - powiedziała mi przed wyjściem. Nabrałam powietrza i podciągnęłam spodnie Liam’a wyżej. Miał rację, są dużo za duże. Pływam w nich. Nawet pasek mi niewiele pomaga. Usiadłam na łóżku w kącie i zaczęłam się bawić szerokimi nogawkami. Szybko skończyłam, kiedy do gabinetu wszedł lekarz.
- Elizabeth Jones – przeczytał z karty pacjenta.
- To ja – jęknęłam, a lekarz tylko pokiwał głową.
- Tu jest napisane, że skaleczyłaś w nocy nogę i teraz jest spuchnięta? – Kiwnęłam głową.
- Nie wiem, czy to coś poważnego, ale mój przyjaciel przyprowadził mnie tutaj na wszelki wypadek.
- No cóż, rzućmy okiem – zmarszczyłam czoło kiedy starszy pan podszedł bliżej i kazał podwinąć nogawkę do góry.
- Niewielkie zakażenie - wymamrotał do siebie – i wygląda na to, że niedawno uderzenie było ponowione – powiedział nieco głośniej, żebym mogła usłyszeć.
- Um, ja uderzyłam w krzesło rano. Krwawiłam trochę - przyznałam. Lekarz pokiwał głową.
- Mogę jedynie to oczyścić. Będziesz musiała przyjmować antybiotyki przez tydzień, żeby zakażenie nie wróciło.
- W porządku, to wszystko?
- Tak, zaraz przyjdzie pielęgniarka i już będziesz wolna - uśmiechnął się delikatnie. Po chwili opuścił gabinet, mijając się w drzwiach z ową pielęgniarką.
- Och kochanie – szepnęła, kiedy ja patrzyłam, jak ona wyciąga mi wszystko na zewnątrz. Nie ukrywam, zajęło jej to trochę czasu.
- Nie możesz tu wchodzić - pielęgniarka warknęła do niego.
- Jest w porządku – posłałam jej ciepły uśmiech.
- Przykro mi, ale tylko rodzina pacjenta może tutaj wejść - usłyszałam jak Liam warknął na jej sprzeciw. Zwróciłam się do niego.
- W porządku, będę za kilka minut – delikatnie pogładziłam jego policzek.
- Dobrze, aniele - szepnął do mnie, całując mój policzek. Pielęgniarka po wywróceniu oczami zaprowadziła mnie do gabinetu.
- Lekarz powinien być tutaj, w ciągu kilku minut, usiądź na łóżku - powiedziała mi przed wyjściem. Nabrałam powietrza i podciągnęłam spodnie Liam’a wyżej. Miał rację, są dużo za duże. Pływam w nich. Nawet pasek mi niewiele pomaga. Usiadłam na łóżku w kącie i zaczęłam się bawić szerokimi nogawkami. Szybko skończyłam, kiedy do gabinetu wszedł lekarz.
- Elizabeth Jones – przeczytał z karty pacjenta.
- To ja – jęknęłam, a lekarz tylko pokiwał głową.
- Tu jest napisane, że skaleczyłaś w nocy nogę i teraz jest spuchnięta? – Kiwnęłam głową.
- Nie wiem, czy to coś poważnego, ale mój przyjaciel przyprowadził mnie tutaj na wszelki wypadek.
- No cóż, rzućmy okiem – zmarszczyłam czoło kiedy starszy pan podszedł bliżej i kazał podwinąć nogawkę do góry.
- Niewielkie zakażenie - wymamrotał do siebie – i wygląda na to, że niedawno uderzenie było ponowione – powiedział nieco głośniej, żebym mogła usłyszeć.
- Um, ja uderzyłam w krzesło rano. Krwawiłam trochę - przyznałam. Lekarz pokiwał głową.
- Mogę jedynie to oczyścić. Będziesz musiała przyjmować antybiotyki przez tydzień, żeby zakażenie nie wróciło.
- W porządku, to wszystko?
- Tak, zaraz przyjdzie pielęgniarka i już będziesz wolna - uśmiechnął się delikatnie. Po chwili opuścił gabinet, mijając się w drzwiach z ową pielęgniarką.
- Och kochanie – szepnęła, kiedy ja patrzyłam, jak ona wyciąga mi wszystko na zewnątrz. Nie ukrywam, zajęło jej to trochę czasu.
***
Kiedy wyszłam z gabinetu do poczekalni,
Liam od razu mnie przytulił.
- Co to? – zaśmiałam się.
- Tęskniłem - wyszeptał przy moim uchu.
- Oh.
- Jesteś gotowa? – Nie odpowiedziałam, kiwnęłam jedynie twierdząco głową. Pozwolił mi samej iść, ale mocno trzymał mnie za rękę.
- Muszę dzisiaj wstąpić do domu i wziąć ciuchy na zmianę - Liam kiwnął głową.
- Tak, powinnaś też poinformować mamę o tym co się stało.
- Tak - zgodziłam się cicho. Mama jest prawdopodobnie już w urzędzie i zapomniała o mnie, jak zwykle. Siedzieliśmy cicho, kiedy Liam wiózł mnie do domu. Kiedy zaparkował na parkingu, szybko wyskoczyłam z samochodu i wbiegłam po schodach.
- Łał, zwolniłem tygrysa! - Liam krzyknął z samochodu. Słyszałam śmiech w jego głosie, kiedy otwierałam drzwi frontowe. Nie zatrzymałam się, by zaczekać na niego. Wbiegłam po schodach do sypialni.
- Wszystko w porządku? – spytał.
- Dlaczego miałoby nie być?- Liam tylko wzruszył ramionami.
- To wygląda jak byś unikała swoją mamę.
- Raczej na odwrót – wybełkotałam i wciągnęłam filetową bluzę przez głowę.
- Co? Nie dosłyszałem… - zignorowałam go i wróciłam na dół. Zauważyłam karteczkę na ladzie.
Liz, jestem rozczarowana, że nie zadzwoniłaś w nocy. Będziemy o tym rozmawiać. Nie dam rady wrócić do domu na obiad. Do lodówki przypięłam ci dwadzieścia dolarów, kup sobie coś na wynos. Mama.
Podeszłam do lodówki i schowałam banknot do kieszeni.
- Nie musisz tu być – warknęłam.
- Ale ja chcę.
- Dobra, nie obchodzi mnie to - odpowiedziałam, podeszłam do drzwi i wyszłam na zewnątrz.
- Gdzie idziesz? – usłyszałam z tyłu głos Liam’a.
- Coś zjeść - nie wiedziałam, że było już ciemno, bo większość dnia spędziłam w gabinecie lekarskim.
- Nie powinnaś zażyć szybko lekarstwa?
- Nic mi nie będzie przez pięć minut. Wejdę do kawiarni, wezmę jedzenie i wrócę.
Wcisnęłam klamkę do drzwi kawiarenki i weszłam do środka. Było dość pusto. Zauważyłam, że Jake stoi przy kasie i liczy gotówkę.
- Hej Jake, jak ci minął tydzień wolnego? – spytałam, podchodząc do niego.
- Potrzebowałem pieniędzy – powiedział i automatycznie napiął się, kiedy w drzwiach zobaczył Liam’a.
- Myślałem, że nie będziesz się z nim spotykać – warknął.
- Nigdy tego nie powiedziałam. Z resztą to nie twoja sprawa, co robię i z kim się widzę.
- Pamiętasz, co ci mówiłem? - spytał.
- Tak, pamiętam wyraźnie.
- Coś się stało? – Spytał Liam. Spojrzałam w górę, zapominając, że ze mną był.
- Tak, wszystko w porządku – uśmiechnęłam się do niego, po czym przeniosłam swój wzrok na Jake’a - Chciałbym moje zamówienie, proszę – spojrzałam na pierścionki Jake’a, kiedy dawałam mu pieniądze.
- Co on powiedział? – Spytał Liam ściszonym głosem. Wahałam się z odpowiedzią, ale zaryzykowałam.
- Powiedział, że zadzwoni na policję i powie, że zrobiłeś mi krzywdę. On cię nie lubi - Liam przewrócił oczami.
- No, to było oczywiste – powiedział.
- Proszę, nie rób nic głupiego, ja naprawdę nie chcę cię widzieć w więzieniu.
- Nie zrobię – zapewnił.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - pocałował mnie w róg moich ust.
- Liz, jedzenie gotowe – wtrącił się Jake. Wstałam i odebrałam swoje jedzenie.
- Dzięki – wybełkotałam, a później podeszłam do Liam’a, który stał już w drzwiach.
- Co to? – zaśmiałam się.
- Tęskniłem - wyszeptał przy moim uchu.
- Oh.
- Jesteś gotowa? – Nie odpowiedziałam, kiwnęłam jedynie twierdząco głową. Pozwolił mi samej iść, ale mocno trzymał mnie za rękę.
- Muszę dzisiaj wstąpić do domu i wziąć ciuchy na zmianę - Liam kiwnął głową.
- Tak, powinnaś też poinformować mamę o tym co się stało.
- Tak - zgodziłam się cicho. Mama jest prawdopodobnie już w urzędzie i zapomniała o mnie, jak zwykle. Siedzieliśmy cicho, kiedy Liam wiózł mnie do domu. Kiedy zaparkował na parkingu, szybko wyskoczyłam z samochodu i wbiegłam po schodach.
- Łał, zwolniłem tygrysa! - Liam krzyknął z samochodu. Słyszałam śmiech w jego głosie, kiedy otwierałam drzwi frontowe. Nie zatrzymałam się, by zaczekać na niego. Wbiegłam po schodach do sypialni.
- Wszystko w porządku? – spytał.
- Dlaczego miałoby nie być?- Liam tylko wzruszył ramionami.
- To wygląda jak byś unikała swoją mamę.
- Raczej na odwrót – wybełkotałam i wciągnęłam filetową bluzę przez głowę.
- Co? Nie dosłyszałem… - zignorowałam go i wróciłam na dół. Zauważyłam karteczkę na ladzie.
Liz, jestem rozczarowana, że nie zadzwoniłaś w nocy. Będziemy o tym rozmawiać. Nie dam rady wrócić do domu na obiad. Do lodówki przypięłam ci dwadzieścia dolarów, kup sobie coś na wynos. Mama.
Podeszłam do lodówki i schowałam banknot do kieszeni.
- Nie musisz tu być – warknęłam.
- Ale ja chcę.
- Dobra, nie obchodzi mnie to - odpowiedziałam, podeszłam do drzwi i wyszłam na zewnątrz.
- Gdzie idziesz? – usłyszałam z tyłu głos Liam’a.
- Coś zjeść - nie wiedziałam, że było już ciemno, bo większość dnia spędziłam w gabinecie lekarskim.
- Nie powinnaś zażyć szybko lekarstwa?
- Nic mi nie będzie przez pięć minut. Wejdę do kawiarni, wezmę jedzenie i wrócę.
Wcisnęłam klamkę do drzwi kawiarenki i weszłam do środka. Było dość pusto. Zauważyłam, że Jake stoi przy kasie i liczy gotówkę.
- Hej Jake, jak ci minął tydzień wolnego? – spytałam, podchodząc do niego.
- Potrzebowałem pieniędzy – powiedział i automatycznie napiął się, kiedy w drzwiach zobaczył Liam’a.
- Myślałem, że nie będziesz się z nim spotykać – warknął.
- Nigdy tego nie powiedziałam. Z resztą to nie twoja sprawa, co robię i z kim się widzę.
- Pamiętasz, co ci mówiłem? - spytał.
- Tak, pamiętam wyraźnie.
- Coś się stało? – Spytał Liam. Spojrzałam w górę, zapominając, że ze mną był.
- Tak, wszystko w porządku – uśmiechnęłam się do niego, po czym przeniosłam swój wzrok na Jake’a - Chciałbym moje zamówienie, proszę – spojrzałam na pierścionki Jake’a, kiedy dawałam mu pieniądze.
- Co on powiedział? – Spytał Liam ściszonym głosem. Wahałam się z odpowiedzią, ale zaryzykowałam.
- Powiedział, że zadzwoni na policję i powie, że zrobiłeś mi krzywdę. On cię nie lubi - Liam przewrócił oczami.
- No, to było oczywiste – powiedział.
- Proszę, nie rób nic głupiego, ja naprawdę nie chcę cię widzieć w więzieniu.
- Nie zrobię – zapewnił.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - pocałował mnie w róg moich ust.
- Liz, jedzenie gotowe – wtrącił się Jake. Wstałam i odebrałam swoje jedzenie.
- Dzięki – wybełkotałam, a później podeszłam do Liam’a, który stał już w drzwiach.
zapraszam na ASKA :) Pytajcie, bo umieram z nudów!!
super rozdział~`Karolina
OdpowiedzUsuńzajebisty kocham <3
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ,czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńJak ja Cię kocham za to,że tłumaczysz tego Darka <33 kocham,kocham,kocham,kocham CIĘ ♥
OdpowiedzUsuńCzeeekam na kolejny:D
OdpowiedzUsuń@OMB_OMJ
Xfn,mhsnfddfd boski rozdział zresztą jak każdy :) czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńKurcze... wciągnęło mnie to opowiadanie heh
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie się działo dalej :D
Jestem naprawdę wdzięczna, że to tłumaczysz <3
Czekam niecierpliwie na nexta ;***
kocham....
OdpowiedzUsuńŚwietnie tłumaczysz ! *-* zapraszam do siebie : love-and-1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nn ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny, świetny! Liam jest taki czuły i kochany! Mam nadzieję, że naprawdę nie zrobi nic Jake'owi! Czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńJeju świetny <33
OdpowiedzUsuńsuper. proszę o następny :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;) czekam na następny <33
OdpowiedzUsuńDKSFK,SDNXJFSDNJFKCBDSJKBFJSD
OdpowiedzUsuń:DŁĄDNIE
OdpowiedzUsuńDlaczego jak kocham Darka albo Dangera to zawsze wielbie nieco inne postacie niz reszta. Jaracie sie DarkLiamem, a ja mam ochote powiedziec KOCHAM JAKE'A xD Nie wiem czemu, ale tak.
OdpowiedzUsuń