Po kolacji leżymy na plecach, aby
patrzeć w gwiazdy. Liam pokazuje mi każdy gwiazdozbiór po kolei. Nie wiem,
kiedy to się stało, ale kilka minut kilka minut później, ramię Liama znajduje
się pod moją głową i jesteśmy blisko, przytulając się do siebie. Po raz
pierwszy po bardzo długim czasie, czuję się bezpieczna.
- To jest Andromeda – Mówi Liam,
wskazując na gromadę gwiazd.
- I tam księżyc – Wskazałam zdecydowanie
zbyt szybko. To prawdopodobnie jedyna rzecz na niebie, którą wskazując nie
popełnię błędu.
- To jedyna rzecz, którą wiesz? - zapytał.
Pokiwałam głową - Cóż, już nie. Jeszcze te nowe, które mi pokazałeś -
odpowiedziałam. Liam odwrócił głowę w moją stronę. Zrobiłam to samo.
- Jesteś taka piękna - wymamrotał
ponownie. Czuję ciepło wzrastające w moich policzkach
- Dzięki – mruknęłam. Oczy Liama uważnie
obserwują moje usta. Oddech uwiązł mi w gardle. Pocałował delikatnie róg moich
ust, znów mi dokucza. Po chwili uniósł
rękę i spojrzał na zegarek.
- Jest późno - wyszeptał – Musisz wracać
do domu – Siknęłam głową , obserwując jak Liam pakuje z powrotem wszystko do
koszyka, włącznie z kocem. Otworzył drzwi od strony pasażera , a ja posłusznie
zajęłam swoje miejsce. Kiedy również to
zrobił, wziął moją dłoń i położył nasze ręce na środku siedzeń. Poza tym, żaden
z nas nie powiedział ani słowa.
Gdy Liam zatrzymuje się przed moim domem,
patrzę jak opuszcza samochód, aby ponownie otworzyć mi drzwi. Szybko
zeskoczyłam na ziemię.
- Dobranoc, aniele - wyszeptał. Liam
pochylił się i pocałował róg moich ust, ponownie. Przygryzłam wewnętrzną stronę
policzka.
- Całuj mnie, już! - Krzyknęłam w mojej
głowie. Wystraszyłam się, że będzie się ze mnie śmiał, kiedy powiem to głośno.
Liam uśmiechnął się, a ja obserwuję go, jak idzie w dół z powrotem do
samochodu.
Moim zdanie specjalnie przyspieszył,
zanim obróciłam się do moich drzwi. Cicho wślizgnęłam się do środka i schowałam
buty.
Cicho skaczę po schodach, przez co moja
mama nie powinna się obudzić. Wpadłam do swojego pokoju i zapaliłam światło. Wszystko
było na swoim miejscu, tak jak przed pokazem Courtney. Musiała spakować swoje
rzeczy i zanieść je z powrotem. Opadłam na łóżku. Motyle są cały czas obecne w
moim brzuchu. Przewróciłam oczami i schowałam twarz w poduszkę, aby stłumić
krzyk, który mam ochotę teraz z siebie wydać. Jedyną rzeczą, która powstrzymała
mnie od tego czynu jest mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki
o otworzyłam wiadomość, od Liam’a.
Od: Liam.
Zobaczymy się jutro?
Szybko odpisałam.
Nie wiem…
Odpowiedź dostałam niemal natychmiast.
Od: Liam.
Może spotkamy się w centrum handlowym w
3:30?
Czuję uśmiech na ustach.
Jasne, do zobaczenia jutro :)
I nawet nie mam czasu, aby umieścić mój
telefon na szafce, bo znów brzęczy.
Od: Liam.
Brzmi dobrze, słodkie snów, aniele.
Motyle w moim brzuchu opadają, kiedy
czytam jego idiotyczne przezwisko, które dla mnie wymyślił, jednak znów się
uśmiecham kiedy czytam słodkie „dobranoc”. Szybko biegnę do łazienki, żeby zmyć
makijaż i przebrać się w piżamę. Zmęczona opadam na łóżko, po całym tym
szalonym dniu. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć Liam’a, już jutro. Tuż
przed zaśnięciem mój telefon brzęczy ponownie. Podnoszę go i odblokowuję ekran.
Tym razem z Courtney.
Od: Courney.
Zaczynasz go lubić, nie?
***
Budzi mnie mój telefon, który brzęczy
non-stop. Usiadłam zdezorientowana na łóżku, nieporadnie sięgając do mojego
telefonu, to Jake.
- Halo? – pytam zaspana.
- Hej, Lizzie?
- Co jest? – Pytam - Czujesz się okej?
- Czuję się dobrze, mój nos jest trochę
potłuczony - odpowiada.
- Dobrze, że nie jest tak źle. Naprawdę
mi przykro.
-To nie twoja wina. Zadzowniłaś na
policję?
- Um - mój głos urywa się szeptem, co
dokładnie mam powiedzieć?
- Elizabeth!
Um, ja wyszłam z nim wieczorem – mówię cicho.
- Liz, nie! - słyszę złość w jego głosie.
- nie było tak źle, Jake . To był
rzeczywiście bardzo miły wieczór.
- Liz, ten facet może cię zabić, lub
najgorsze – zatrzymuje się - cię zgwałcić – rozciągam oczy ze zdzwienia. Nie
wierzę, że Jake to powiedział!
- Nie zrobi tego!
- Nie wiesz tego, Liz.
- Ufam mu - mówię po prostu. Mogę prawie
usłyszeć jak Jake marszczy brwi.
- Jeśli nie zadzwonisz na polciję, ja to
zrobię.
Nie, Jake, proszę, nie! – błagam.
- Liz, nie rozumiesz, ten facet może cię
skrzywdzić .
- Nie zrobi tego - mówię mu.
- Dobrze, jeśli nie będziesz mnie
słuchać, nie obchodzi mnie - słyszę złość w jego głosie - nie dzwoń do mnie,
kiedy jesteś sama na ulicy – zakończa połączenie, a ja rzucam mój telefon na
łóżko. Wciągam na siebie ciepły sweter i schodzę na dół. Mama w kuchni robi coś
przy kuchence.
-
Mamo! - Mówię - Jesteś w domu.
- Tak, urząd dał mi wolny poranek -
powiedziała.
- Więc wracasz? - Pytam. Mama kiwa głową,
nie zadając sobie nawet trudu, aby spojrzeć na mnie.
- Mam zamiar spotkać się z dzisiaj z Liam’em.
Uważasz, że to w porządku?
- Liam? Oh, tak. Miły chłopak - mruczy do
siebie.
-
Czy to w porządku?
-
Tak, to jest w porządku, tylko nie spędzaj z nim dwudziestu czterech godzin na
dobę. Jeśli tak, zadzwoń - kiwam głową, a następnie przypominam sobie, że nie
patrzy na mnie
- idę się przygotować, teraz – mówię i
nie czekam na jej odpowiedź. Jestem z powrotem w moim pokoju, szykując się na
spotkanie Liam’em. Wiem, że to trochę za wcześnie, ale naprawdę mam to gdzieś. Chcę po prostu jak
najszybciej wyjść z domu. Wciągnęłam moje ciemno-niebieskie dżinsy i czerwoną
bluzkę na siebie. Pozwoliłam moim włosom opaść luźno na ramiona i włożyłam swoje
conversy. Wyszłam na zewnątrz.
***
Kiedy dotarłam na parking centrum
handlowego było już południe. Udałam się prosto do restauracji. Miałam kilka
dolarów w kieszeni. Kupiłam sobie kawałek pizzy i zajęłam miejsce przy jednym
ze stolików . Kiedy kończę, mój telefon zaczyna cicho brzęczeć. Podniosłam go i
szybko odblokowałam.
Od: Liam.
Chcesz, żebym cię odebrał?
Jestem już tutaj.
Podniosłam swój talerz i wyrzuciłam go do
śmieci. Zastanawiam się nad pójściem do księgarni, kiedy mój telefon brzęczy
ponownie.
Od: Liam.
Będę tam w ciągu kilku minut, do
zobaczenia.
Szukam nowej powieści romantycznej do
czytania, gdy ciepłe ręce obejmują mnie wokół talii. Czuję klatkę piersiową
Liam’a na plecach, kiedy jego usta dotykają delikatnie mojej szyi. Zaśmiałam
się cicho i obróciłam się.
- Tęskniłaś? – Pyta, a ja znów cicho
chichoczę.
-
Wcale nie - szepczę. Liam oparł swoje czoło o moje i patrzy mi w oczy.
- Czego szukasz? – Pytam. Liam wzrusza
ramionami.
- Myślałem, że pójdziemy na spacer, a
potem sprowadzę cię do mojego mieszkania. - Śmieje się, gdy moje oczy się
rozszerzają.
- Spokojnie, aniele. Mówiłem, że nie
pójdziesz do niego, dopóki nie zechcesz – powiedział i znalazł swoją ręką moją –
właściwie – zaczął – idziemy na imprezę.
Dodaję ten rozdział z 40-stopniową gorączką więc błagam, wybaczcie mi błędy.